Solidarność Wielkopolska - 15 metrów życia
15 metrów życia
Poniedziałek 23 marca 2015
Fot. A. Dolska

W ostatnich dniach lutego, po przeprowadzonej kontroli, Straż Pożarna wydała nakaz ,,wyłączenia z użytkowania” budynku schroniska św. Brata Alberta przy ul. Widłakowej w Poznaniu, które od 30 lat przyjmuje i opiekuje się bezdomnymi.

- To oznacza, że z końcem marca będziemy musieli wystawić na ulicę 30 schorowanych mężczyzn, którzy nie mają dachu nad głową - mówi Elżbieta Mądry, prezes poznańskiego Oddziału Towarzystwa św. Brata Alberta, kierująca schroniskiem.

Zarówno Elżbieta Mądry jak i opiekunowie placówki przyznają, że budynek wymaga remontu.

- My jednak nie mamy wystarczających środków żeby przeprowadzić gruntowny remont - przyznaje pani prezes. - Wszystkie zebrane pieniądze przeznaczamy na żywność i opiekę dla zgłaszających się do schroniska bezdomnych.

Strażacy przeprowadzający kontrolę stwierdzili, że droga  ewakuacyjna od górnych sal - w których mieszka część podopiecznych - jest o 100 proc. dłuższa niż przewidują to przepisy.

- To jest około15 metrów - wylicza Bogusław Łabędzki, opiekun ze schroniska. - Dla nas i naszych bezdomnych to15 metrówdachu nad głową, ciepłego jedzenia, ofiarowanego serca -  to odległość życia, a dla strażaków to15 metrówzagrożenia życia.

Michał Szymaniak, Naczelnik Wydziału Kontrolno-Rozpoznawczego poznańskiej straży pożarnej podkreśla, że problem dróg ewakuacyjnych w schronisku jest znany od 2011 r., a w 2009 r. zmieniły się przepisy pożarowe, które wprowadziły nowe normy bezpieczeństwa.

- Nie oskarżamy strażaków o to, że pozbawią 30 bezdomnych, chorych mężczyzn dachu nad głową - zastrzega Elżbieta Mądry. - Tak stanowią przepisy, a z nimi trudno dyskutować, ale jest w tym wszystkim jeszcze człowiek i jego los.  

Pani prezes przyznaje, że schronisko od kilku lat dostawało zlecenie na przebudowę klatki schodowej, jednak dla nich jest to ogromna inwestycja, na którą ich nie stać.

- Staraliśmy się jednak na tyle, na ile starczało środków, stosować się do zaleceń i przepisów przeciwpożarowych - mówi Bogusław Łabędzki. - Zainstalowaliśmy przeciwpożarowy wyłącznik prądu, nasz bezdomny z uprawnieniami zainstalował nam oświetlenie ewakuacyjne, postawiliśmy dwie szafy gaśnicze.

W schronisku niedawno zainstalowano nowy piec centralnego ogrzewania. Wcześniej dobudowano dodatkowe drzwi, czy stworzono na piętrze alternatywną drogę wyjścia w przypadku zagrożenia.

- Zredukowaliśmy też liczbę osób, które mogą przebywać w schronisku – dodaje opiekun. - Najpierw z 48 na 42 osoby, a w końcu do 38. Na piętrze nie przebywają panowie, którzy moją problem z poruszaniem się. Nie wolno w schronisku palić papierosów i używać otwartego ognia.

Miasto deklaruje, że może 10 osobom znaleźć miejsce w innych placówkach. A co z resztą?  Elżbieta Mądry zapewnia, że będzie walczyć o bezdomnych. Przygotowują odwołanie. Drogi jednak są dwie: dostosowanie budynku do przepisów bądź też opracowanie ekspertyzy pożarowo-budowlanej i wystąpienie do komendanta wojewódzkiego straży pożarnej o uzgodnienie odstępstwa od wymogów.

W pierwszym przypadku to sprawa dużych nakładów finansowych, w drugim kompetentnej firmy lub specjalisty, który pomógłby schronisku sporządzić dokumentację.

- Liczymy i prosimy o pomoc - apeluje Elżbieta Mądry.

Miesięczne utrzymanie bezdomnego kosztuje około 1000 zł. Połowę daje miasto, o resztę trzeba się starać w różnych instytucjach i od darczyńców.

- Na utrzymanie udaje nam się pozyskiwać środki - mówi pani prezes. - Wierzymy, że w tej dramatycznej sytuacji też nie zostaniemy sami.


*****
 

Bogusław Łabędzki zapewnia, że w schronisku na bieżąco przeprowadzano inwestycje poprawiające bezpieczeństwo mieszkańców. Przebudowa klatki schodowej to jednak wydatek, którego schronisko samo nie zdoła udźwignąć.

Anna Dolska