Solidarność Wielkopolska - Debata emerytalna - jest alternatywa
Debata emerytalna - jest alternatywa
Poniedziałek 28 maja 2012

„Solidarność” pokazała rządowi, jak wygląda prawdziwa debata publiczna. W miasteczku namiotowym przed sejmem 10 maja br.  o alternatywie dla projektu wydłużenia wieku emerytalnego mówili wybitni ekonomiści i socjolodzy. Poniżej prezentujemy fragment debaty. Całość można przeczytać w „Tygodniku Solidarność” z 18 maja 2012 r.

Składka proporcjonalna do dochodu

Prof. Ryszard Bugaj, ekonomista, PAN

Projekt rządowy jest absolutnie nie do zaakceptowania. Reforma ubezpieczeń potrzebna jest z czterech powodów. Po pierwsze – bo obecny system jest wybitnie niesprawiedliwy. Fryzjer w małym miasteczku płaci taką samą składkę, co największy biznesmen. Robotnik, który zarabia 4 tys. zł, płaci składkę od całych 4 tys. Menedżer, który zarabia 100 tys. zł, płaci tylko od małej części swoich zarobków. Drugi powód – potencjalne świadczenia będą bardzo niskie. Po trzecie – obecny system jest nieprzewidywalny. Mówi się, że im kto dłużej oszczędza w II filarze, tym większą będzie miał emeryturę. Nieprawda. Jeśli rynki finansowe padną, to człowiek, który zgromadzi w OFE dużo pieniędzy, nic z tego nie będzie miał. Po czwarte – są grupy uprzywilejowane w systemie, co trudno uzasadnić.

Rząd mówi: będziesz pracował dłużej, będziesz miał dużo wyższą emeryturę. Czyli przyjmuje, że ogromna część Polaków to lenie, są gotowi przyjąć drobne pieniądze, byle tylko nie pracować. Tak z całą pewnością nie jest. Ludzie nie pracują dłużej, bo nie mają pracy, zdolności do pracy albo nie pozwalają im na pracę obowiązki rodzinne. Za pomocą reformy ubezpieczeń nie można rozwiązać problemu zatrudnienia. Jest problem finansów publicznych, ale rozmawiajmy w takim razie o tym i nie gódźmy się, by jedyną grupą, która zapłaci za rozwiązanie tego problemu, byli zwykli pracownicy.

Jaka jest alternatywa? Po pierwsze – twardo respektowana zasada, że składka jest proporcjonalna do rzeczywistego dochodu niezależnie od źródła jego uzyskiwania. I od całego dochodu. To znacząco poprawiłoby bilans finansów w funduszu ubezpieczeniowym. I pozwoliło rozwiązać problem umów śmieciowych. Dlaczego one są tak popularne? Bo można nie płacić od nich składki ubezpieczeniowej. Gdy składki trzeba będzie płacić, nie będą tak popularne. Po drugie – świadczenia powinny być degresywne. Przecież ludzie, którzy gromadzą duży kapitał są zamożni i statystycznie dłużej żyją. To znaczy, że będą przez dłuższy okres korzystać ze świadczenia. Jeżeli chcemy doprowadzić do proporcjonalności między tym, co wkładamy do systemu, a tym, co wyjmujemy, musimy się domagać, by od wielkiego kapitału procent świadczenia był nieco niższy niż od niewielkiego kapitału. Po trzecie – jest potrzebne minimalne świadczenie gwarantowane dla tych, którzy nie są w stanie zgromadzić minimalnego kapitału zapewniającego najniższą emeryturę. Projekt rządowy przedstawia się jako kompromisowy, argumentując to częściowymi emeryturami wywalczonymi przez premiera Pawlaka. Ale emerytura częściowa będzie mogła być niższa od emerytury minimalnej. To oznacza, że emerytury częściowe będą kilkusetzłotowe! A więc gdy premier Pawlak mówił, że nie ma co liczyć na państwo, tylko trzeba liczyć na siebie, wiedział co mówi.

 

W wielu zawodach nie można pracować do 67 lat
Prof. Wiesława Kozek, socjolog pracy, UW, członek „S”

Analitycy rynku pracy ustalili, że istnieje ścisły związek między wiekiem emerytalnym a aktywnością zawodową. Tam, gdzie wiek ustawiono wysoko, i aktywność jest wysoka. W Polsce mamy niską aktywność zawodową osób w wieku 55 plus. Inżynier w wieku 55 lat, który straci pracę, ma małe szanse na ponowny angaż, a przecież posiada kwalifikacje i chce pracować. Rząd uważa, że zwiększenie aktywności zawodowej można uzyskać, podwyższając wiek emerytalny, ale minister Rostowski zabiera pieniądze z funduszu pracy, które przecież pochodzą ze składek. Fundusz ma charakter ubezpieczeniowy.

Pracownicy w wielu zawodach nie chcą przechodzić na emeryturę. Często jest tak, że profesora po schodach się wprowadza, bo nie ma siły wejść, a chce prowadzić zajęcia. Na emeryturze pracują nauczyciele, lekarze. Są jednak zawody, w których 60-letni pracownicy są bardzo wyniszczeni. Widzę kurierów paczek ekspresowych. To mężczyźni pracujący w stałym stresie, na pozornym samozatrudnieniu, opłacający niewielkie składki emerytalne. Oni w wieku 65 lat nie będą zdolni do pracy. Takich szczególnych zawodów jest sporo. Rząd to ignoruje.

 

Postawić na świeżą krew
Prof. Jerzy Żyżyński, ekonomista, UW

Trzeba wrócić do systemu ubezpieczeniowego opartego na zasadzie solidarności pokoleń – to jest alternatywa. Ta reforma dowodzi, że rząd PO jest niewiarygodny. Czy wzrost gospodarczy można opierać na ludziach starych, których wydajność spada? Trzeba młodym, myślącym o emigracji zarobkowej, stwarzać miejsca pracy, a nie trzymać na siłę w pracy tych, których wydajność pod koniec aktywności zawodowej jest niższa. Wprowadzenie tego systemu powoduje obniżenie wzrostu gospodarczego. Właśnie z powodu niższej efektywności osób starszych, których zmusza się do maksymalnie długiej pracy.

Ludziom się wydaje, że mają pieniądze w OFE. A nie posiadają tam żadnych pieniędzy, to tzw. iluzja pieniądza. Mają papiery wartościowe, które kupiono za ich pieniądze. Wartość naszych papierów z dnia na dzień może spaść trzykrotnie wraz z kursem giełdowym. Politycy PO powiadają: trzeba wprowadzić tę reformę, bo demografia jest dla nas bezlitosna. Odpowiadam: to zmieńcie trendy demograficzne. Są instrumenty polityki społecznej, które powodują, że ludziom łatwiej jest podjąć decyzję o założeniu rodziny i posiadaniu potomstwa. Adam Smith mówił, że płaca robotnika powinna pozwalać na wychowanie następcy, a więc na utrzymanie rodziny. Ten rząd jest całkowicie bierny – pozwala na emigrację setek tysięcy młodych ludzi. Polska traci świeżą krew, ludzi dobrze wykształconych, pomysłowych. Politykę gospodarczą trzeba nastawić na wzrost gospodarczy, a ten jest w głównej mierze efektem aktywności młodych.

Opracował Krzysztof Świątek