Solidarność Wielkopolska - Głos prywatny w sprawach publicznych - Orzeł wraca
Głos prywatny w sprawach publicznych - Orzeł wraca
Poniedziałek 28 listopada 2011

Po burzy, jaka przewinęła się w polskich mediach, po gromkim nawoływaniu kibiców „Gdzie jest orzeł?” Zarząd Polskiego Związku Piłki Nożnej przyznał się do błędu i poinformował, że już od najbliższego meczu koszulki, jakie wdzieją reprezentujący Polskę piłkarze, będzie zdobił herb Rzeczypospolitej. Ogłoszeniu tej decyzji towarzyszyły pokrętne komentarze piłkarskich bossów. Z jednej strony, że „trzeba posypać głowy popiołem”, z drugiej, że „może trzeba było tę decyzje wcześniej skonsultować”!

Przepraszam, ale chciałbym jednak wyjaśnić, co miałoby być przedmiotem takich konsultacji? Czy opinia publiczna miałaby się zgodzić na usunięcie polskiego godła z koszulki, czy może miałaby zaakceptować tylko jego przemieszczenie na mniej wartościowy reklamowo fragment stroju, bo jak kręcił jeden z członków Zarządu PZPN, „musimy się wyżywić”. Te wypowiedzi skłaniają jednak do wniosku, że rządzący polską piłką nożną nic nie zrozumieli.

Warto więc przypomnieć obywatelom RP zasiadającym w Zarządzie PZPN, że symbolami Rzeczypospolitej są godło, barwy i hymn oraz że zgodnie z ustawą: „Otaczanie tych symboli czcią i szacunkiem jest prawem i obowiązkiem każdego obywatela Rzeczypospolitej Polskiej oraz wszystkich organów państwowych, instytucji i organizacji”. Dodajmy, w tym także Polskiego Związku Piłki Nożnej.

Szczególnie musi dziwić postawa Prezesa PZPN, który nie robi wrażenia osoby dotkniętej sklerozą i zapewne pamięta jeszcze jak wielokrotnie z dumą wkładał koszulkę z orłem na piersi, by reprezentować Polskę, a nie PZPN. Jak się okazuje strzelanie goli to jedno, a zarządzanie polską piłką nożną to drugie. Panu Prezesowi wszystko się najwyraźniej pomieszało. Dał temu wyraz, odpowiadając dziennikarce na pytanie o ewentualne wyciągnięcie konsekwencji wobec winnych całego tego koszulkowego zamieszania. Odpalił krótko i zapewne szczerze: „Wyciągać konsekwencje to sobie Pani może u siebie w redakcji, ale nie u mnie!”. Pan Prezes, jak widać,  traktuje PZPN jako swoje prywatne gospodarstwo. Tylko dlaczego pierwszym sponsorem tego gospodarstwa ma być polski podatnik, który poprzez budżet Państwa i budżety samorządów hojnie finansuje nie tylko piłkarzy, ale także zatroskanych o „wyżywienie” panów prezesów?

Dawniej najmniej honorowym rozwiązaniem byłaby dymisja, ale bez złudzeń, tu o zbyt duże pieniądze chodzi.

Maciej Musiał