Dzisiaj słowa piosenki „Kocham Cię jak Irlandię” rozumiane przez pryzmat własnych doświadczeń nabierają dla nas nowego sensu. Nie ma nic lepszego jak właśnie takie osobiste dotknięcie Irlandii. Myślę, że dla wielu mieszkańców naszego miasta goście ze Szmaragdowej Wyspy stali się bliscy. Irlandczycy podbili serca nie tylko Poznaniaków, ale wielu Polaków. Nie bez przyczyny UEFA uznała ich za najlepszych kibiców całego turnieju.
Przez kilka czerwcowych dni, podczas EURO2012, Poznań stał się irlandzkim miastem. Wielotysięczna zielona fala zalała centrum, a roześmianych i bawiących się kibiców Eire było pełno wszędzie.
Irlandczycy to naród wesoły, potrafiący się bawić, co dobitnie udowodnili w Poznaniu. To także ludzie bardzo nam bliscy mentalnie. Doświadczyli wielu historycznych cierpień, tak jak my, wyrośli w kulturze chrześcijańskiej, są otwarci na świat, zupełnie jak Polacy. Wiele nas łączy, stąd też niesamowite poznańskie „kliknięcie” nie dziwi.
Zabawy na Starym Rynku, śpiewy i gwar do późnych godzin nocnych dały Poznaniowi wiele sił witalnych - to tak jakby pokazano nam, że można cieszyć się życiem, być wesołym i wynik meczu wcale nie jest najważniejszy. Natomiast doping dla swojej drużyny narodowej jest przejawem dobrze rozumianego patriotyzmu. Co ważne, ta radość i zabawa były pozbawione jakiejkolwiek agresji!
Odwiedzając Irlandię od wielu lat miałem doświadczenie w obcowaniu z Irlandczykami, jednak to co pokazali w Poznaniu, przeszło moje najśmielsze oczekiwania, oczywiście in plus. Poznaniacy z nutką rozmarzenia wspominają wesołych Ajriszy, a poznańskie dziewczyny długo pewnie będą wspominać ich szarmanckość. Przecież to właśnie Polki podbiły przede wszystkim serca mieszkańców Zielonej Wyspy, zresztą z tego co wiem - z wzajemnością.
Jeśli weźmiemy pod uwagę nasze paralele historyczne, wzajemne kontakty na przestrzeniu wieków (wbrew pewnym twierdzeniom lokalnych polityków takowe były i to dość istotne!) i podobieństwo mentalne, to dzięki tej pokojowej inwazji Irlandczyków na Poznań staliśmy się niewątpliwie irlandzką stolicą w Polsce. Nie można takiej szansy zmarnować, a możliwości promocji turystycznej, rozwinięcia współpracy, która już i tak istnieje od lat, stanowić mogą kolejną wielką szansę dla miasta. To właśnie wielka zasługa EURO2012.
Poznań ma szczególne miejsce w relacjach polsko-irlandzkich. To stwierdzenie dedykuję wszystkim oficjelom naszego miasta; myślę, że warto mieć to w pamięci. To tutaj w 1991 r. powstało Towarzystwo Polsko-Irlandzkie, pierwsza organizacja w Polsce promująca wzajemne kontakty. Po 20 latach miejsce TPI zajęła Fundacja Kultury Irlandzkiej (istniejąca od 2003 r.) najszerzej w Polsce promująca kulturę Zielonej Wyspy. Od 2000 r. działa w Poznaniu Konsulat Honorowy Irlandii, a także ogólnopolskie biuro irlandzkiej agendy rządowej Tourism Ireland promującej Irlandię jako cel turystyczny. Na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza działa od kilku lat Zakład Języków Celtyckich, gdzie można uczyć się języka irlandzkiego. Obchody Dnia św. Patryka w Poznaniu stały się już wieloletnia tradycją.
Z pewnością Poznania z Irlandią nie łączy tylko zieleń, ale znacznie więcej i o tym należy pamiętać.
Polak –Irlandczyk, dwa bratanki. Nie tylko dzięki Euro2012
Irlandię i Polskę dzielą setki kilometrów. I chociaż do niedawna hasło Irlandia niewiele nam mówiło i kojarzyło się raczej z zamachami bombowymi, to dzisiaj Szmaragdowa Wyspa staje się Polakom coraz bliższa.
Stało się tak nie tylko dzięki wejściu Polski do Unii Europejskiej i otwarciu irlandzkiego rynku pracy dla Polaków (według różnych danych przebywa tam ok. 130 tys. naszych rodaków). Irlandia była popularna w Polsce już w latach ’80 i ’90. Wtedy to zaczęły powstawać liczne zespoły muzyki irlandzkiej, grupy tańca irlandzkiego, stała się popularna literatura i historia Zielonej Wyspy. Czyżby Polacy odkryli jakieś pokrewieństwo dusz z Irlanczykami?
Mistrzostwa Europy w piłce nożnej EURO2012 spowodowały, iż przeciętnemu Polakowi, a Poznaniakowi zwłaszcza, Irlandia stała się bliska. Poznań miał wielkie szczęście, że to właśnie u nas reprezentacja tego kraju rozegrali dwa mecze. Do stolicy Wielkopolski przybyły wielotysięczne rzesze kibiców z Zielonej Wyspy, dzięki którym miasto stało się radosne, i takie… inne, bardziej przyjazne.
Wielu spośród nas znało już wcześniej Irlandię, ale dzięki tej piłkarskiej inwazji jawi się przyjaźnie każdemu mieszkańcowi grodu nad Wartą. Wbrew temu co twierdziły niektóre media, czy też niedouczeni politycy, kontakty polsko-irlandzkie mają głębokie podłoże historyczne.
Dzieje Irlandii owiane są aurą tajemniczości. Czasy sięgające kilku tysięcy lat wstecz nie są zbyt dobrze znane badaczom. Więcej wiemy o Celtach, którzy pojawili się w pierwszym tysiącleciu przed naszą erą i uchodzą za protoplastów dzisiejszych Irlandczyków. Jest to jednak dość poważne uproszczenie. Po Celtach ziemie Irlandii przeżywały kolejne najazdy dzikich Normanów ze Skandynawii, którzy założyli wiele osad nad ujściami rzek. To właśnie te normańskie osiedla stały się początkami Dublina, Limericku, czy Wexfordu.
Punktem przełomowym był IV wiek, kiedy do Irlandii przybyło chrześcijaństwo. Powszechnie przyjmuje się jednak, iż zakwitło ono na Zielonej Wyspie w wieku V za sprawą Św. Patryka pochodzącego prawdopodobnie z terenów walijskich. Św. Patryk jeszcze jako chłopiec został uprowadzony przez korsarzy iryjskich i spędził kilka lat w ich niewoli w Irlandii. To wówczas miał doznać obcowania z Bogiem, który wskazał mu drogę do domu, a następnie obdarzył go misją chrystianizacji tych terenów. Patryk wrócił do Irlandii w 461 r., aby nieść chrześcijaństwo. Działał bardzo aktywnie w wielu rejonach wyspy. Kiedy umierał 17 marca 493 r., Irlandia była już chrześcijańska. Na pamiątkę tego wydarzenia Dzień Świętego Patryka, patrona Irlandii przypada 17 marca.
Chrześcijaństwo zapuściło w Irlandii bardzo głęboko korzenie. W X i XI w., gdy Europa przeżywała kryzys wiary, kościół na kontynencie był drążony przez wielki upadek moralny, właśnie mnisi z Irlandii ruszyli do Europy powtórnie nieść słowo Boże. Zapoczątkowali oni coś, co dzisiaj znamy pod nazwą pielgrzymek. Wówczas nazywano ich działanie Peregrinatio Pro Christi Amore (Pielgrzymowanie w imię Miłości Chrystusa). Często ich działalność nazywa się wtórną chrystianizacją Europy.
Właśnie z tym okresem związane są pierwsze kontakty polsko-irlandzkie. Niektórzy twierdzą, iż tajemniczy wędrowcy, którzy według legendy przybyli do Piasta Kołodzieja podczas postrzyżyn (a były to czasy pogańskie na ziemiach polskich) byli... mnichami iryjskimi. Bardziej namacalne dowody kontaktów między naszymi krajami sięgają średniowiecza, kiedy to niewątpliwie dotarli na nasze tereny misjonarze, nawet biskupi. Świadczą o tym choćby niektóre imiona biskupów czy ewangeliarz znajdujący się w Muzeum Archidiecezjalnym w Gnieźnie, gdzie na marginesach pojawiają się zapiski w języku staroirlandzkim.
Normanowie ulegli jednak znacznej asymilacji z ludnością miejscową. O wiele gorsze skutki przyniósł nieco późniejszy podbój ziem irlandzkich przez najeźdźców z Anglii w XII w. Wykorzystując waśnie wewnętrzne stopniowo opanowali najpierw wschodnie wybrzeże, a później inne rejony wyspy.
Pełny podbój Irlandii przez Anglików był już tylko kwestią czasu. W zasadzie o traktowaniu Irlandii jako angielskiej kolonii możemy już mówić w XVI wieku, kiedy to Anglię ogarnęła reformacja, a trwająca przy katolicyzmie Zielona Wyspa stała się terenem nie tylko dominacji politycznej, ekonomicznej, ale i religijnej. Kropkę nad „i” w XVII w. postawili Cromwell oraz Wilhelm Orański odbierając Irlandczykom jakąkolwiek nadzieję na wolność. Rdzenni Irlandczycy byli od tych czasów traktowani jako ludzie drugiej kategorii. Katolicyzm był tępiony, Irlandczycy rugowani z ziemi, zakazany został język irlandzki oraz tradycje tego narodu. W zasadzie można mówić o brutalnej anglicyzacji wyspy. W XIX w. dodatkową tragedią stał się Wielki Głód, jak nazywano wielką zarazę ziemniaczaną, która doprowadziła do śmierci ponad dwóch milionów Irlandczyków!
Irlandczycy nie poddawali się bez walki. Próby zrzucenia dominacji angielskiej pojawiały się już od momentu podboju. Zwłaszcza dramatyczny przebieg miały w XVII w., jednak klęska wojsk katolickich w bitwie nad rzeką Boyne przypieczętowała podbój Irlandii. W kolejnych stuleciach Irlandczycy kilkakrotnie chwytali za broń chcąc odzyskać niepodległość, liczyli na pomoc Hiszpanii jak i Francji. Jednak mimo posiłków cudzoziemskich nie udało im się pokonać Anglików. Każda klęska ciągnęła za sobą kolejne represje.
Jak widać etos walki o wolność nie był Irlandczykom obcy. Warto zwrócić uwagę, iż oba nasze narody czerpały natchnienie z Rewolucji Francuskiej. Zarówno Polacy jak i Irlandczycy właśnie we Francji widzieli swojego sojusznika. Irlandczycy z racji odwiecznego konfliktu anglo-francuskiego, a Polacy wpatrzeni bezkrytycznie w ideę wolności głoszoną przez Republikę. Należy pamiętać o udziale Legionu Irlandzkiego walczącego u boku Napoleona, którego dramatyczne losy rzuciły nie tylko na teren Rosji, ale i do Polski, gdzie w 1813 r. został rozbity w rejonie Namysłowa. W tym mieście znajduje się tablica pamiątkowa poświęcona losom Irlandczyków walczących „za naszą i waszą wolność’. Warto również pamiętać, iż lekarzem nadwornym króla Jana III Sobieskiego był przez pewien czas Bernard O’Connor, Irlandczyk, który po powrocie na wyspy napisał i wydał pierwszą anglojęzyczną historię naszego kraju!
Historie walk podejmowanych w XIX w. zarówno przez Polaków jak i Irlandczyków były dobrze znane w obu krajach. Joachim Lelewel będąc na emigracji kilkakrotnie odwoływał się do walki Irlandczyków, podobnie przywódca patriotów z Zielonej Wyspy Daniel O’Connell. W Powstaniu Styczniowym jednym z dowódców polskich oddziałów był Tytus Jan O’Brien de Lacy walczący w Górach Świętokrzyskich.
Dramaty obu narodów znalazły odbicie we wzajemnych relacjach. Podczas wspomnianego Wielkiego Głodu w Irlandii istotną rolę odegrał Paweł Edmund Strzelecki. Wybitny polski podróżnik i odkrywca zasłynął w Irlandii działaniami na rzecz zapobiegania śmierci głodowej i niesienia pomocy głodującym Irlandczykom. Kiedy kilka lat temu sprowadzono jego prochy do Poznania, żegnany był również przez przedstawicieli Irlandii! Irlandczykom nieobce były również tragedie dotykające Polaków. W 1908 r. w Irlandii zebrano kilka tysięcy podpisów dzieci pod petycją protestującą przeciwko germanizacji dzieci w szkołach we Wrześni! Ten wyjątkowy dokument pod tytułem „Księga Dzieci Irlandzkich do Dzieci Polskich” znajduje się obecnie w Muzeum Czartoryskich w Krakowie.
Irlandzka walka o niepodległość znalazła zwieńczenie podczas I wojny światowej. W 1916 r. wybuchło w Dublinie Powstanie Wielkanocne. Mimo iż zostało krwawo stłumione przez Brytyjczyków, stało się początkiem ich końca. Warto wspomnieć, iż i tu znajdujemy pewien wątek polski. Jednym z przywódców powstania była hrabina Constance Markiewicz, żona polskiego hrabiego Dunin Markiewicza. Co prawda oprócz polskiego nazwiska niewiele ją łączyło z naszym krajem (oprócz odwiedzenia go), jednak nić sentymentu pozostała. Wreszcie klamrą, która spina nasze losy, jest odzyskanie niepodległości. Polska i Irlandia odzyskują niepodległość powojnie światowej.
Oba nasze narody, doświadczone okupacją i niszczeniem tożsamości narodowej przez zaborcę, doskonale rozumieją po dziś dzień pojęcie „wielkiego brata”.
Od 1990 r. Polska i Irlandia posiadają stałe przedstawicielstwa w randze ambasad. Od początku lat ’90 kwitnie wzajemna działalność promująca Irlandię u nas i Polskę na Zielonej Wyspie. Irlandia jako jedno z pierwszych państw Unii otworzyła swój rynek pracy dla Polaków. To tam udawały się tysiące Polaków szukając swojej Ziemi Obiecanej. Tak jak wielu Irlandczyków kilkadziesiąt lat wcześniej ruszało za chlebem w różne strony globu. Dla Irlandczyków jesteśmy dzisiaj sympatycznym, ciężko pracującym narodem. Może niewiele o nas wiedzą, ale kojarzą z wieloma pozytywnymi i wspaniałymi symbolami - Papieżem, Solidarnością, Wałęsą, i... Zbigniewem Bońkiem!
Po tegorocznym EURO, po wspaniałych doświadczeniach wywiezionych z naszego kraju te związki będą jeszcze silniejsze. Uroda Polek jest legendarna w Irlandii, a otwartość i pokrewność dusz jest faktem.
Poznań ma szczególne miejsce w tych relacjach. To stwierdzenie dedykuję wszystkim oficjelom naszego miasta, myślę, że warto mieć to w pamięci. To tutaj w 1991 r. powstało Towarzystwo Polsko-Irlandzkie, pierwsza w Polsce organizacja promująca wzajemne kontakty. Po 20 latach istnienia, miejsce TPI zajęła Fundacja Kultury Irlandzkiej (istniejąca od 2003 r.) najszerzej w Polsce promująca kulturę Zielonej Wyspy. Od 2000 roku działa w Poznaniu Konsulat Honorowy Irlandii, a także ogólnopolskie biuro irlandzkiej agendy rządowej Tourism Ireland promującej Irlandię jako cel turystyczny. W Poznaniu na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza działa od kilku lat Zakład Języków Celtyckich, gdzie można uczyć się języka irlandzkiego. Obchody Dnia św. Patryka w Poznaniu stały się już wieloletnią tradycją.
Z pewnością Poznania z Irlandia nie łączy tylko zieleń, ale coś znacznie więcej i o tym należy pamiętać.
Krzysztof Schramm
Prezes Fundacji Kultury Irlandzkiej