Solidarność Wielkopolska - Jesteśmy związkiem dialogu
Jesteśmy związkiem dialogu
Poniedziałek 25 czerwca 2018

Rozmowa z Jarosławem Lange, Przewodniczącym Zarządu Regionu Wielkopolska NSZZ ,,Solidarność”

Kończy się kolejna kadencja Zarządu Regionu. Mamy rynek pracownika, w marcu nie odnotowano żadnego strajku na poziomie kraju. W analogicznym okresie 2017 r. było ponad 30 zarejestrowanych akcji protestacyjnych. Są powody do zadowolenia?

- To prawda, że w ubiegłych latach więcej było ogólnopolskich akcji protestacyjnych niż teraz. Nie oznacza to jednak, że po objęciu władzy przez Prawo i Sprawiedliwość protesty się skończyły. Pierwszym  był protest służby zdrowia prowadzony w siedzibie ministerstwa. W Regionie mieliśmy też kilka ekstremalnych sytuacji, jak np. w firmie Bridgestone, gdzie - co prawda nie doszło do strajku, ale wszczęty został spór zbiorowy, który już groził protestem.

A w tych innych przypadkach doszło do strajków?

- Na szczęście nie. Mówię na szczęście, bo zawsze bardzo się cieszymy i dążymy do tego, by konflikty rozwiązywać w drodze mediacji i rozmów. Mieliśmy jednak w regionie dwa ostre protesty, o których trzeba powiedzieć. Jeden w sprawie wynagrodzeń pracowników jednostek samorządowych, zakładów budżetowych i pracowników kultury miasta Poznania. Wtedy noc spędziliśmy pod gabinetem prezydenta. Druga to manifestacja przed Urzędem podczas sesji Rady Miasta. Sprawa dotyczyła 9 tysięcy pracowników miejskich.

Czyli na problemy pracownicze należy spojrzeć z perspektywy regionu?

- Sytuacja w zakładach pracy w regionie w żaden sposób nie przekłada się na sytuację polityczną w kraju. Temperatura protestów jest ciągle taka sama, bez względu na to, kto rządzi w Polsce. W skali kraju i Związku możemy powiedzieć, że za rządów poprzedniej ekipy mieliśmy wiele sporów zbiorowych na poziomie ogólnopolskim. W 2013 r. „Solidarność” wyszła z Komisji Dialogu Społecznego, bo uznaliśmy, że stała się ona instytucją fasadową. Kwestie pracownicze nie szły w dobrym kierunku. Przypomnę podwyższenie wieku emerytalnego i problem tzw. umów śmieciowych. Przy zmianie rządu sytuacja się zmieniła: nastąpił powrót do niższego wieku emerytalnego, została ustalona minimalna stawka godzinowa, mamy promocję stałego zatrudnienia i dość duży wzrost poziomu minimalnego wynagrodzenia. Rząd realizuje wiele celów ,,Solidarności”, co nie oznacza, że jest dobrze, bo mamy problemy w służbie zdrowia i w oświacie. Kwestią wymagającą rozwiązania jest  zamrożenie wynagrodzeń pracowników sfery budżetowej i wskaźnika zakładowego funduszu socjalnego. Na pewno będziemy o to walczyć.

Co jest największym sukcesem Regionu mijającej kadencji?

- Jesteśmy jednym z 2-3 regionów w kraju, w których nie spada poziom uzwiązkowienia, co oznacza, że wielkopolska ,,Solidarność” żyje i nie kurczy się. W kwestiach pracowniczych udało się rozwiązywać problemy branż i zakładów pracy, które są dla nas kluczowe w wymiarze historycznym, jak np. Cegielski, ale cieszy też powstanie nowej fabryki Volkswagena we Wrześni. Udało nam się także porozumieć z drugą centralą związkową – z OPZZ w kwestii wspólnych działań dotyczących pracowników samorządowych. Wspólnie negocjowaliśmy kwestie pracowników podległych miastu i samorządowi wojewódzkiemu.  Próbujemy łączyć siły i mówić jednym głosem, występując w interesie pracowników. To bardzo dobry prognostyk na przyszłość. 

Na poziomie firm jednak często zamiast współpracy jest rywalizacja między związkami.

- Wszędzie tam, gdzie jest to możliwe, w sprawach strategicznych takich jak wzrost wynagrodzeń i warunków pracy, należy działać razem. Mimo iż różnimy się poglądami, mamy inną strukturę działając wspólnie osiągniemy więcej niż w pojedynkę. To jest mądre.

Z czym trzeba będzie się uporać w kolejnej kadencji i czego nie udało się zrealizować w mijającej?

- W regionie mamy pół tysiąca firm z wszystkich branż, w których działa ,,Solidarność”. Różni je specyfika funkcjonowania oraz problemy wymagające rozwiązania. Dużym kłopotem jest sytuacja w służbie zdrowia, gdzie ustawowo wprowadzono rozróżnienie wynagrodzeń dla pracowników medycznych i tzw. niemedycznych. Spowodowało to podzielenie całego środowiska, a do ,,Solidarności” należą jedni i drudzy. Prowadzimy negocjacje na poziomie szpitali, reprezentując obie te grupy pracownicze i chcemy, żeby się jak najlepiej zakończyły dla wszystkich. Dotyczy to ponad tysiąca członków Związku. Podobna sytuacja jest w oświacie, gdzie reforma spowodowała wiele problemów dotyczących chociażby poziomu wynagrodzeń, awansu zawodowego i oceny pracy nauczycieli.

Nie udało się wywalczyć podwyżek dla pracowników jednostek samorządu Poznania. Uważamy, że każdy z pracowników otrzymał o 300 zł brutto za mało i będziemy próbowali tę stratę nadrobić. Trudne rozmowy były również w Urzędzie Marszałkowskim, ale tam udało się osiągnąć kompromis.

Od czego zależy trudność czy łatwość negocjacji na poziomie firmy?

- Bez względu na status prawny, strukturę właścicielską zakładu, kluczowa jest rola osoby zarządzającej, tego jak rozumie dialog społeczny i kwestie dobrego sposobu rozwiązywania problemów pracowniczych. ,,Solidarność” jest związkiem dialogu społecznego. Rozwiązania siłowe nie są w naszym stylu, chcemy to robić przy stole negocjacyjnym, ale do tego potrzeba dobrej woli dwóch stron. Inaczej wyglądają rozmowy o wzroście wynagrodzeń w zakładach przemysłowych o różnych kapitałach, a inaczej jest w jednostkach samorządowych lub instytucjach kultury, gdzie negocjacje są szczególnie trudne ze względu na brak środków budżetowych. Jednak niezależnie od branży cechą ,,Solidarności” jest to, że siadając do negocjacji zawsze bierzemy pod uwagę kondycję firmy, a dopiero potem występujemy z postulatem wzrostu wynagrodzeń. Jesteśmy związkiem odpowiedzialnym, nie roszczeniowym.

Nadal trudniej jest zorganizować związek w prywatnej firmie, jak to bywało przed laty?

- Mówienie o tym, że łatwiej jest zorganizować ludzi w związek w firmach państwowych niż w prywatnych jest już mitem. W minionej kadencji większość organizacji w naszym regionie powstała w firmach prywatnych lub w koncernach zagranicznych. Należy  raczej je rozróżniać według liczby pracowników. W firmach do 50 zatrudnionych trudniej jest utworzyć związek, co nie znaczy, że nie mamy takich organizacji. W większych firmach sytuacja jest łatwiejsza.

Ile nowych organizacji powstało w mijającej kadencji?

- Powstało ponad 60 nowych organizacji i jest to jeden z najlepszych, może najlepszy wynik w kraju.

Członków nie ubywa, powstają nowe komisje. Co jest podłożem tego sukcesu?

- Jest to połączenie wielu elementów. Pierwszy to aktywność na poziomie zakładów pracy, a drugi to działalność Działu Rozwoju Związku. Trzecia rzecz to klimat, który jest w regionie i który powoduje, że ludzie chcą tu przychodzić i uzyskiwać pomoc. Chodzi o klimat, akcje i działania, o których się mówi.  Na to też mają wpływ osobowość i kultura osób pracujących w Zarządzie Regionu. Ludzie oczekują pomocy i ją realnie otrzymują. Wszyscy jesteśmy częścią całości i wszyscy współdecydujemy o tym, jak funkcjonuje Region.

Czy starzejący się Związek jest kolejnym mitem, który należy obalić?

- W Regionie Wielkopolska jest duże otwarcie na młodych ludzi. Żeby zmiana pokoleniowa się dokonała, otwartości musi towarzyszyć działanie młodego pokolenia. Te dwa elementy muszą ze sobą współgrać. U nas to zadziałało. W efekcie mamy bardzo silną Sekcję Młodych. Szefem młodych na poziomie kraju jest działacz z Wielkopolski, z czego się bardzo cieszymy. Młode osoby zasiadają w Prezydium Zarządu Regionu. Jest połączenie energii, pomysłowości  i innego widzenia rzeczy związanych z działalnością związkową w połączeniu z doświadczeniem i mądrością dojrzałych działaczy. To jest najlepsze, co mogło się zdarzyć. Zanosi się na to, że w nowej kadencji nastąpi ,,przechył” na stronię młodych. Będzie to chyba jeden z najmłodszych regionów w Polsce. Mamy wiele dobrych doświadczeń z młodzieżowymi organizacjami, jak chociażby z NZS, z którym współpraca bardzo dobrze się układa. Ważną kwestią jest też kwestia awansowania w strukturze związkowej. Nie może być tak, że Zarząd Regionu jest lożą starców. W Zarządzie Regionu muszą być zarówno działacze z długoletnim stażem, jak i młodzi, bo to daje równowagę. Dzięki temu następuje naturalna zmiana pokoleniowa. Dla mnie to fundament funkcjonowania Związku.  Młodzi są najlepszymi ambasadorami ,,Solidarności”, nadają ton i energię działalności. Organizowane przez nich akcje społeczne są promocją Związku.

Kiedyś związek działał bardziej rewolucyjnie, dziś to głównie praca organiczna?

- Podstawowa praca związkowa w zakładach pracy jest ciągle taka sama. To jest najważniejszy nurt działalności związkowej. Różnica polega na tym, że mamy inną strukturę firm i inne czasy, i inne „narzędzia”, którymi operuje dziś ,,Solidarność”. Zmierzamy zdecydowanie w kierunku związku merytorycznego, związku fachowców, który jest partnerem dla zarządu firmy, a nie przeciwnikiem. Najwyższym poziomem działalności jest partnerstwo, w którym związek byłby współodpowiedzialny i współdecydujący, jak np. w Volkswagenie. To oczywiście nie wyklucza trudnych, złożonych negocjacji, ale oznacza, że inny jest  styl rozwiązywania problemów i inna świadomość związkowców. To jest przyszłość dla ,,Solidarności”. Druga to zmiana mentalności członków Związku i świadomości jak można zmienić swoje życie zawodowe dzięki działalności związkowej. To jest najtrudniejsza praca, wymagająca czasu.

Rozmawiała Anna Dolska