



Cieszy duża aktywność członków „Solidarności”, którzy zaangażowali się w tegoroczne wybory samorządowe, zarówno kandydując do władz lokalnych czy też biorąc udział w prowadzeniu kampanii wyborczej. To dobry prognostyk na przyszłość – mówi Jarosław Lange, przewodniczący wielkopolskiej „S”.
Członkowie Solidarności chcą aktywnie uczestniczyć w życiu społeczności lokalnych, mieć wpływ na rozstrzygnięcia spraw na poziomie jednostek samorządu terytorialnego. Dlatego tak wielu z nich czynnie uczestniczyło w tegorocznych wyborach samorządowych. W Regionie Wielkopolska do władz lokalnych kandydowało ok. 100 związkowców. W wyborach wygrało wielu kandydatów będących członkami „S” i rekomendowanych przez związek. Znacznie większa liczba członków Związku zaangażowała się na etapie kampanii wyborczej oraz podczas samych zasiadając w komisjach wyborczych.
- Czy ten kapitał obywatelskiej aktywności nie zostanie zmarnowany, nie zniechęci do niej na przyszłość to, co się działo podczas liczenia głosów?
Wielka szkoda, że to, co się działo w trakcie głosowania i późniejszego liczenia głosów, podważyło wiarygodność wyników tych wyborów. Nie chcę powiedzieć, że zostały one sfałszowane. Było jednak wyjątkowo dużo incydentów, które obecnie muszą zostać rozstrzygnięte przez sądy.
Uważam, że wszystko „rozbija się” o tę nieszczęsną książeczkę zawierającą listy kandydatów poszczególnych komitetów wyborczych. Została ona skonstruowana w sposób mogący wprowadzać wyborcę w błąd. Tym bardziej, że równie nieczytelna była informacja Państwowej Komisji Wyborczej o sposobie głosowania emitowana w mediach.
Zupełnie skandaliczne było liczenie głosów. Ciągłe problemy z systemem informatycznym, bezwład organizacyjny PKW i związany z tym trwający prawie tydzień szum medialny skutkuje tym, że wielu ludzi, którzy poszli głosować, poddają w wątpliwość rzetelność wyborów.
Przerażająca liczba głosów nieważnych pokazuje, jak bardzo zepsute zostały te wybory. To co się stało źle świadczy o stabilności i wiarygodności instytucji państwa.
- Można odnieść wrażenie, że coraz większe upartyjnienie wyborów lokalnych podważa ideę samorządności. Ludzie nie związani z żadną partią są marginalizowani.
Nie zgadzam się z taką opinią. W dużych miastach z pewnością są to wybory bardziej upartyjnione, np. w Poznaniu. Ale oprócz komitetów partyjnych były komitety powoływane przez wyborców poszczególnych powiatów, miast czy gmin, a także tworzonych „pod szyldem” konkretnych kandydatów.
Oprócz dużych miast są te mniejsze ośrodki. Na przykład w gminie Kórnik, w której mieszkam, nie ma mowy o upartyjnieniu wyborów. Mieszkańcy związani z sytuacjami lokalną, zainteresowani problemami lokalnymi wybierali kandydatów znanych w środowisku.
Tegoroczne wybory pokazały, jak nieprzewidywalne mogą być ich rozstrzygnięcia. W wielu przypadkach wydawało się, że niewiele można zmienić i po raz kolejny wygrają pewniacy. Okazało się, że jednak można przewrócić dotychczasowy porządek. Być może te wybory pokażą tym, którzy w nich nie uczestniczą, że można mieć realny wpływ na to, kto sprawuje władzę w naszym mieści, gminie.
- Niektóre środowiska i partie polityczne są przekonane o sfałszowaniu wyborów. PiS organizuje 13 grudnia w Warszawie wielką manifestację.
To jest niedobra decyzja. Nie powinno się łączyć tragicznej rocznicy wprowadzenia stanu wojennego z protestami wyborczymi. W Regionie Wielkopolska na pewno nie zaangażujemy się w tę akcję PiS. Ludzie, którzy na różne sposoby byli szykanowani w stanie wojennym, walczyli o demokrację. To teraz, gdy ona jest – nawet jeżeli koślawa – to trzeba posługiwać się narzędziami demokratycznymi, aby zmieniać rzeczywistość.