Międzynarodowa firma konsultingowa Grant Thornton opublikowała raport dotyczący ilości nowych przepisów, jakie weszły w życie w Polsce w poszczególnych latach i porównała te wyniki z przepisami uchwalanymi w innych krajach. Wyniki są zatrważające.
Z analizy wynika, że obecne władze w Polsce produkują nowe przepisy w tempie 31-krotnie szybszym niż w stanie wojennym i aż 49-krotnie szybszym niż w epoce Gierka. Okazało się również, że jeszcze nigdy w całej historii Polski nie powstało tyle nowych przepisów, co w ostatnim roku.
Według raportu, w 2014 r. w Polsce wprowadzone nowe akty prawne łącznie liczyły 25634 strony maszynopisu. Okazało się, że jest to największa ilość przepisów stworzonych w ciągu jednego roku od czasu odzyskania przez Polskę niepodległości w 1918 r. Dla porównania, jeszcze 10 lat temu, średnioroczna ilość nowych przepisów była 2-krotnie mniejsza.
W epoce Edwarda Gierka władze wytwarzały natomiast 518 stron przepisów rocznie, czyli 38-krotnie mniej niż obecnie. Twórcy raportu przypominają, iż w 1980 r. Stanisław Bareja kręcąc film pt. "Miś", naśmiewał się m.in. z tego, że państwo próbuje regulować każdą dziedzinę życia przy pomocy ustaw i dekretów. W tymże roku 1980 władze wydały 326 stron nowych przepisów. Dla porównania, w roku 2014 polski Sejm uchwalił przepisy w ilości 79-krotnie większej...
W raporcie wyliczono, iż w Polsce każdego dnia przybywają aż 103 strony nowych przepisów. Gdyby polski przedsiębiorca i konsument chciał być na bieżąco z przepisami, każdego dnia musiałby poświęcać ponad 3 godziny i 26 minut na samo pobieżne ich przeczytanie. Gdyby chciał je dodatkowo zrozumieć i osadzić we właściwym kontekście prawnym, musiałby zapewne poświęcić temu zajęciu 24 godziny na dobę.
Raport pokazał więc, iż zmienność prawa w Polsce jest przeogromna. Polska jawi się jako biurokratyczny moloch również wtedy, gdy porównamy ilość stanowionych u nas przepisów z podobnymi danymi z innych krajów. Okazuje się bowiem, iż mniejszą ilość przepisów w ciągu roku potrzebują nawet tak zbiurokratyzowane aparaty państwowe jak Włochy (15249 stron przepisów w 2014 roku, czyli 59% tego co u nas) czy Francja (22585 stron, czyli 88% tego co u nas). Jeszcze gorzej wypadamy w porównaniu z krajami naszego regionu. Władze Czech uchwalają bowiem w ciągu roku 6 razy mniej przepisów niż w Polsce, a Słowacja doskonale radzi sobie z przepisami w ilości stanowiącej zaledwie 13% naszego ustawodawstwa.
Z kolei rządy II RP w 20-leciu międzywojennym wytwarzały jedynie ok. 1800 stron nowego prawa w ciągu roku, czyli 14-krotnie mniej niż obecnie. Oznacza to, że w ciągu zaledwie 2 ostatnich lat (2013-2014) powstało więcej przepisów niż w całym dwudziestoleciu międzywojennym! Co ciekawe, w lepszych biurokratycznie czasach Dwudziestolecia powstawały dokumenty, które skutecznie ograniczały urzędnicze nadużycia. Ustawa z dn. 30.01.1920 r. (Dz. U. nr 60) w przedmiocie odpowiedzialności urzędników za przestępstwa popełnione z chęci zysku, w art. 1 i 2 stanowiła, że urzędnik winny przyjęcia łapówki lub innej korzyści majątkowej, pogwałcenia obowiązków urzędniczych ,,będzie karany śmiercią przez rozstrzelanie”. Gdyby ustawa dziś obowiązywała, to mielibyśmy najwięcej aktów prawnych i najmniejszą liczbę urzędników w Europie.