



„Solidarność” apeluje do członków i sympatyków Związku o nierobienie w lutym zakupów w LIDL-u. Powód: szykanowanie działaczy związkowych.
W grudniu 2013 r. tuż przed Świętami Bożego Narodzenia przewodnicząca Komisji Zakładowej „S” w LIDL-u Justyna Chrapowicz oraz jej zastępca Artur Szuszkiewicz zostali dyscyplinarnie zwolnieni z pracy pod zarzutem udziału w rzekomo nielegalnych pikietach przed sklepami LIDL-a oraz posługiwanie się dokumentami Komisji Zakładowej z podrobionymi podpisami poszczególnych członków Komisji.
O sytuacji w LIDL-u mówi Artur Szuszkiewicz, który w LIDL-u przepracował 7 lat.
- „S” w firmie powstała w styczniu 2013 r. Praktycznie od początku pracodawca próbował ingerować w działalność Związku, kwestionował legalność naszych decyzji. Domagał się przedstawienia imiennej listy członków Związku oraz innych wewnętrznych dokumentów związkowych. Podważał prawo członków KZ do ochrony.
Warunki pracy w LIDL-u z każdym rokiem się pogarszają. Mimo że jest coraz mniej pracowników na zmianie, co chwilę podnoszone są normy wydajności. Kiedyś na zmianie było 6-7 pracowników, teraz 4-5, a pracy coraz więcej. Firma zatrudnia coraz więcej ludzi w niepełnym wymiarze czasu pracy tłumacząc, że w ten sposób daje pracę większej liczbie osób. Nie ma to odzwierciedlenia w rzeczywistości. Notorycznie jesteśmy zmuszeni pracować po godzinach. „S” dążyła do zmiany tej sytuacji.
Zabiegaliśmy również o utworzenie Zakładowego Funduszu Socjalnego. Pracownicy przed laty zrzekli się jego tworzenia. Otrzymują bony na święta (do realizacji wyłącznie w sklepach LIDL-a!) i paczki dla dzieci. Jest pakiet medyczny, ubezpieczenia zbiorowe, ale jest to kosztem naszego wynagrodzenia. Zdaniem „S” istnienie Funduszu byłoby dla pracowników korzystniejsze.
Chcieliśmy, aby problemy pracowników LIDL-a były przedmiotem naszych rozmów z pracodawcą. Ten jednak odrzucił zaproponowany przez „S” projekt porozumienia o współpracy. W zamian przedstawił swoją wersję, która była tak skonstruowana, że w praktyce uniemożliwiała działanie Związku.
Dlatego postanowiliśmy wejść w spór zbiorowy. Sytuacja stała się jeszcze bardziej napięta. We wrześniu ubiegłego roku zorganizowaliśmy pikiety przed sklepami LIDL-a oraz akcje protestacyjne wewnątrz sklepów (m.in. zapłata za zakupy groszówkami). I właśnie udział w akcjach protestacyjnych oraz rzekome posługiwanie się sfałszowanymi dokumentami podaje pracodawca jako powód naszej „dyscyplinarki”. Przyjmujemy to jako próbę zastraszania. Złożyliśmy pozwy do sądu. Pierwsza rozprawa odbędzie się w marcu br.
Chciałbym zapewnić wszystkich związkowców i pracowników LIDL-a, że „Solidarność” nadal działa. To, że my nie pracujemy nie oznacza, iż Związek przestał istnieć. Nie jesteśmy o nic oskarżeni, sprawa zostanie rozstrzygnięta w sądzie. Jestem przekonany, że wrócę do pracy w LIDL-u, aby pokazać, że warto walczyć o słuszną sprawę.
Odbieram wiele telefonów od koleżanek i kolegów, którzy pytają, co się ze mną dzieje i podtrzymują na duchu. Ich wsparcie daje motywację do dalszego działania. Obecnie poszukuję jakiejkolwiek pracy i proszę o pomoc w jej znalezieniu.
*****
Sytuacja w LIDL-u była tematem obrad styczniowego posiedzenia Komisji Krajowej. Zdecydowano, że Związek rozpoczyna długofalową akcję protestacyjną w celu unormowania stosunków pracy w tej firmie. Ponadto KK skieruje skargę na działania zarządu Lidl Polska do instytucji międzynarodowych m.in. OECD i MOP.
W Niemczech, skąd pochodzi LIDL, wyrzucanie z pracy działaczy związkowych oraz jawne zwalczanie legalnie działającego związku zawodowego byłoby nie do pomyślenia.