



Rozmowa z dr. Przemysławem Zwiernikiem – historykiem, pracownikiem Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej IPN w Poznaniu
Niedawno ukazała się książka pt. „Prasa podziemna opozycji politycznej w Poznaniu od wprowadzenia stanu wojennego do porozumień Okrągłego Stołu 1981-1989”. To Twoja praca doktorska, bardzo obszerna. Dlaczego wybrałeś taki właśnie temat?
- Tematem tym zajmowałem się już dawno, pierwsze materiały zbierałem już w latach 90-tych. Razem z kolegą zamierzaliśmy opublikować bibliografię prasy podziemnej w Poznaniu, ale ostatecznie nie zrealizowaliśmy tego. Później zdecydowałem się napisać coś obszerniejszego, opisać szerzej prasę podziemną, która wychodziła w Poznaniu. W stanie wojennym w ówczesnym województwie poznańskim Poznań pozostał ośrodkiem dominującym do końca lat 80-tych (poza tym prasa podziemna wychodziła tylko w Gnieźnie i Śremie). Wcześniej ukazywały się tylko drobne wspomnienia o działalności wydawniczej, artykuły przyczynkarskie. Uważałem, że ten problem zasługuje na opracowanie całościowe, jak najdokładniejsze, tym bardziej, że w miarę upływu lat okazywało się, iż nie wszystko można będzie odtworzyć. Te trudności dotyczą głownie początku stanu wojennego. W okresie późniejszym sytuacja była bardziej ustabilizowana.
Czy wynika to z głębszego zakonspirowania w pierwszym okresie, czy też z tego, że bywały to działania żywiołowe – ukazywało się kilka numerów w niewielu egzemplarzach maszynopisu, a później urywało się?
- Z jednej strony ten pierwszy okres wymuszał większą konspirację, ale też – wydaje się – było w to zaangażowanych więcej osób, które później nie kontynuowały działalności i jakby znikały z pola widzenia.
Jakie przyjąłeś założenia swej pracy? Omawiasz prasę wg tytułów, okresów ukazywania się, wydawców?
- Najpierw zaproponowałem podział wg kryterium wydawców prasy. Ponadto przebadałem, o czym pisano na jej łamach – przyjąłem tu podział chronologiczno-problemowy, czyli jakie tematy podejmowano w czasie stanu wojennego, w okresie po jego formalnym zniesieniu i wreszcie pod koniec lar 80-tych. Poza tym przedstawiłem najważniejsze problemy dotyczące funkcjonowania niezależnego obiegu wydawniczego, czyli organizowanie zaplecza technicznego, funkcjonowanie drukarni, funkcjonowanie kolportażu. Także podjąłem próbę opisania, do jakich środowisk te czasopisma docierały. I wreszcie omówiłem – na ile to było możliwe pod względem źródłowym – jakie działania prowadziła służba bezpieczeństwa wobec niezależnego obiegu wydawniczego.
Masz swoją własną ocenę najbardziej znaczących pism czy to od strony zawartości merytorycznej, czy też częstotliwości ukazywania się? Które oceniasz najwyżej?
- Częstotliwość ukazywania się trudno określić. Generalnie te czasopisma ukazywały się nieregularnie, tutaj miesięcznik nie zawsze był miesięcznikiem. Natomiast jeżeli chodzi o wartość merytoryczna, trzeba powiedzieć, ze załamach tych czasopism podejmowano wszystkie tematy. Oczywiście różne sprawy dominowały w różnych okresach. W pierwszy okresie stanu wojennego to przede wszystkim wiadomości bieżące, o internowanych, o różnych formach oporu, o represjach, aresztowaniach. Następne lata to częściej analizy sytuacji gospodarczej, politycznej, dyskusje programowe.
Trudno tu pokusić się o jakiś ranking tych czasopism. Wydawały je różne środowiska, a ich zawartość też była dostosowana do różnych potrzeb. Ilościowo – najwięcej wydawała „Solidarność”. Inny charakter miały pisma studenckie, inny uczniowskie. W niektórych czasopismach ukazywały się – pod pseudonimami – artykuły naukowców, historyków, ekonomistów, politologów. Trzeba też zauważyć pisma środowisk literackich, czy szerzej kulturalnych.
Sporo lat minęło, pamięć jest zawodna, a ludzie wykruszają się w sposób naturalny. W jakim stopniu utrudniało to zbieranie materiałów?
- Jest pewna liczba czasopism, do których redaktorów nie udało mi się dotrzeć i nie wiadomo, czy w ogóle się uda. Kto wydawał: „Komunikat”, którego ukazały się co najmniej 4 numery na początku stanu wojennego, „Wiadomości Komentarze” wychodzące w formie maszynopisu w 1982 r., czy też pismo „Kotwica”? Ale, o dziwo, także w przypadku „Solidarnośći-Poznań”, która ukazywała się cały czas, kłopoty sprawiało ustalenie wszystkich redaktorów czy też numeracji. A już pół-żartem dodam, że bardzo trudno było mi zrezygnować z dużej ilości ilustracji.
Miejmy nadzieję, że po tej publikacji odezwą się osoby związane z poznańskimi czasopismami konspiracyjnymi, do których nie dotarłeś.
Zachęcam wszystkich zainteresowanych do udziału w spotkaniu z Autorem i jego książką 11 czerwca o godz. 18.00 w Bibliotece Raczyńskich.
Rozmawiała AN