- Z pewnym zaskoczeniem odkryłem, że „nasz papież” mówią wszyscy. Hiszpanie, Włosi, Meksykanie czy jakiś naród afrykański - dla nich to zawsze jest „nasz papież” - mówi ks. Sławomir Oder, postulator procesu kanonizacyjnego Jana Pawła II.
- Dlaczego oczekujemy kanonizacji? Dlaczego to takie dla nas ważne?
- Odpowiedzi każdy musi sobie na to udzielić sam. Ale myślę, że liczy się przede wszystkim ogromna radość z każdego świętego, który jest dany Kościołowi jako wielki orędownik. Jest w tym coś bardzo fascynującego dla człowieka, że może powiedzieć: spotkałem świętego, żyłem obok świętego, ze świętym. Dotknął mnie. Z całą pewnością obecność świętych wśród nas, zwłaszcza takich, którzy są niemalże towarzyszami naszego pielgrzymowania, jak to było z Janem Pawłem II, jest potwierdzeniem naszych wyborów, dróg, zachęcenia ich przykładem.
- A dla człowieka niewierzącego; jaki jest, jaki może być sens kanonizacji? Będzie święty, no i co?
- W pewnym momencie świętość przecina się z laicką koncepcją dobrego człowieka. Święty to nie jest do końca tylko dobry człowiek, bo w świętości mamy zawsze odniesienie do Boga. Niemniej bycie dobrym człowiekiem jest wpisane w drogę świętości. Myślę, że i osoby niewierzące, patrząc na Jana Pawła II, mogą znaleźć wskazówki, jak być dobrym człowiekiem.
- To dobrze, że kanonizacje dwóch papieży odbędą się razem?
- To bardzo dobrze. Także ze względów pedagogicznych. Bardzo dobrze zrobi to nam, Polakom. Chęć zawłaszczenia sobie Jana Pawła II i mówienia o nim jako o polskim papieżu jest pomniejszaniem jego wielkości. Z pewnym zaskoczeniem odkryłem, że „nasz papież” mówią o nim wszyscy. Czy Hiszpanie, Włosi, czy Meksykanie, czy jakiś naród afrykański – dla nich to zawsze był „nasz papież”! Dlatego uważam, że przeżywanie kanonizacji Jana Pawła II wraz z Janem XXIII pozwoli nam zrozumieć, jak wielkim darem Kościoła katolickiego w Polsce, Polaków dla Kościoła powszechnego jest właśnie osoba Jana Pawła II. To jego z jednej strony przeżywanie własnej tożsamości bycia Polakiem, a z drugiej strony to jego wielkie serce, uniwersalne, pasterza powszechnego i ojca, który ucieleśniał w sobie ojcostwo powszechne – to aspekt ciekawy, a nie zbadany do końca. Nawet, gdy papież Paweł VI mówił do Włochów, dystansował się od narodu włoskiego. Nie mówił o rodakach Włochch, był ponad tą rzeczywistością narodową. Natomiast z Janem Pawłem II nastąpiła ewolucja powszechności. Urząd Piotrowy nie był oderwany od kontekstu kulturowego, z jakiego wywodził się papież. Nagle to jego bycie Polakiem stało się istotne. Poprzez jego duchowość, poprzez wrażliwość, gesty, język, którym przemawiał. To nie było coś, co polonizowałoby Urząd Piotrowy, lecz coś, co go ubogacało o ten aspekt polskości. Nagle za czasów Jana Pawła II na placu św. Piotra w Rzymie zaczęto słyszeć język polski. Pozostało to jeszcze za czasów Benedykta. To fascynujące i przepiękne. Bycie Polakiem było dla Jana Pawła II okazją, by dzielić się tym bogactwem kulturowy, duchowym, spuścizną, którą przyniósł ze sobą z Polski, a jednocześnie zachęcało innych, aby wnosili to bogactwo do Kościoła powszechnego.
Rozmawiali Wojciech Dudkiewicz i Milena Kindziuk
Za: „Tygodnik Solidarność” nr 17/2014