




W ubiegłym roku Ambasada Polska w Berlinie zwróciła się do poznańskiej Fundacji Pomocy Wzajemnej Barka, by ta zajęła się problemem bezdomnych Polaków w stolicy Niemiec. Barka na ten cel otrzymała wsparcie z Senatu RP w wysokości 150 tys. zł. Zespoły Barki wyszły na berlińskie ulice we wrześniu. Mimo że pieniądze skończyły się w grudniu, pracowali do końca lutego. Fundacja złożyła wniosek o kontynuację wsparcia w tym roku, jednak nie otrzymała dotacji z Senatu.
- Przez dwa miesiące pracowaliśmy za pożyczone pieniądze, licząc na senackie dofinansowanie. Nie mogliśmy zostawić z dnia na dzień 200 osób w potrzebie, do których udało nam się dotrzeć – mówi Ewa Sadowska, w Barce odpowiedzialna za działalność zagraniczną Fundacji.
Szacuje się, że w Berlinie na ulicy żyje ok. 4 tys. naszych rodaków. Więcej jest ich tylko w Rzymie. Scenariusz zwykle jest podobny: wyjechali zagranicę po lepsze życie, coś im się nie udało, popadli w uzależnienie i wylądowali na ulicy bez środków do życia.
Dlaczego nie wracają do Polski?
- To bardziej aspekt psychologiczny – tłumaczy Ewa Sadowska. – Wyjechali po lepsze życie nie tylko dla siebie, ale też żeby wesprzeć rodzinę. Nikt nie chce wracać na tarczy. Często nie mają już do kogo i czego wracać. Jest im wstyd i nie chcą być ciężarem dla bliskich. Wolą zostać tu, na marginesie życia.
Niemieckie organizacje oferują szeroką pomoc dla bezdomnych. Funkcjonuje sieć noclegowni, w których oprócz łóżka, można otrzymać ciepły posiłek i skorzystać z bezpłatnej pomocy medycznej. Ale to jest pomoc doraźna, która nie prowadzi do zmiany stylu życia, nie poprawia sytuacji życiowej.
Barka działa od września głównie w dzielnicy Mitte – śródmieściu stolicy Niemiec, w okolicach dworca głównego i parku Tiergarten, czyli w miejscach, w których często pod gołym niebem, przebywa i nocuje wielu bezdomnych.
- Pracownicy Barki odwiedzali miejsca, w których najczęściej przebywają bezdomni Polacy – mówi E. Sadowska. – Chodzili parami składającymi się z lidera i asystenta. Lider to osoba po przejściach, która wyszła z bezdomności i uzależnienia, dzieląca się świadectwem swojego życia. Dzięki pracy naszych pracowników na berlińskich ulicach, od września zeszłego roku do kraju wróciło 20 osób. Zanim staną na nogi, najpierw trafiają do nas lub któregoś z ośrodków. Jak okrzepną, próbują wrócić do rodziny lub zaczynają życie na własny rachunek. Są tacy, którzy stają się liderami i wyciągają innych z życiowego dna.
Rodakom za granicą Barka pomaga już od 10 lat. Zaczęło się od pracy na ulicach Londynu, gdzie do współpracy zaprosił fundację samorząd miasta. Prowadzi działalność także w Holandii, Belgii, Irlandii, a nawet na Islandii.
- Nasza zagraniczna działalność zawsze odbywa się na zaproszenie tamtejszych władz i organizacji – dodaje koordynatorka Barki. – W Polsce mamy dość pracy, ale nie odmawiamy też pomocy zagranicą. Pomagamy też obcokrajowcom w trudnej sytuacji wrócić do ojczystych krajów. Tak jest np. z Rumunami.
Mimo nieprzyznania dotacji przez Senat RP, Barka nie zamierza zostawić bez pomocy bezdomnych Polaków w Berlinie. Z pomocą prawników przystąpiła do rejestracji stowarzyszenia w Niemczech, co da jej możliwość pozyskiwania niemieckich dotacji.
- Wygląda na to, że będziemy w Niemczech rozszerzać działalność – mówi Ewa Sadowska. – Także władze miasta Dortmund zwróciły do nas z propozycją współpracy.