



Rozpoczęcie, nie po raz pierwszy, publicznej debaty na temat plusów i minusów wejścia Polski do strefy euro odsunęło na dalszy plan inne dyskusje natury ekonomicznej. Jedną z nich jest przyszłoroczny budżet i związana z nim aktualna sytuacja gospodarki narodowej.
Stan finansów publicznych pozostawia wiele do życzenia nie od dziś. Nadchodzi jednak wyjątkowo trudny rok dalszego spowolnienia gospodarczego związanego z globalnym kryzysem. Minister Finansów już teraz postanowił sięgnąć do zysków spółek z udziałem Skarbu Państwa.
Prawo pozwala na pobranie takiej zaliczki, jednak skorzystanie z niego potwierdza trudności, z jakimi boryka się państwowa kasa. Normalnie zgromadzenia wspólników lub walne zgromadzenia akcjonariuszy odbywają się w czerwcu. Mogą odbyć się wcześniej, zaraz po zbadaniu sprawozdania finansowego przez biegłego rewidenta, ale resort Skarbu Państwa wprowadził i utrwalił tradycję, że większość zgromadzeń odbywa się przed wakacjami letnimi.
Wcześniejsze sięganie po część zysków przez Ministerstwo Skarbu Państwa, na życzenie resortu finansów, będzie skutkować zmniejszonymi wpływami do budżetu w połowie kolejnego roku. Potwierdza to brak perspektywicznego spojrzenia rządzących na finanse publiczne i przypomina, w analogii do gospodarstwa domowego, życie z dnia na dzień.
Powyższa kwestia nie jest sama w sobie istotnym zagrożeniem, jest natomiast dobrym przykładem determinacji w pozyskiwaniu środków na bieżące potrzeby budżetu. A w tym kontekście powraca realna groźba wyprzedaży państwowych aktywów.
Dyskusja o rezygnacji ze złotego i przyjęciu wspólnej europejskiej waluty przesłoniła przygotowania do realizacji programu Inwestycje Polskie. Tymczasem prezes Banku Gospodarstwa Krajowego, który - wraz ze spółką celową o takiej samej nazwie jak program, ma wspierać działania inwestycyjne w kraju - oświadczył na falach radiowej jedynki, że środki na owo wsparcie mają pochodzić ze sprzedaży akcji spółek należących do Skarbu Państwa lub w których ma on udział.
Pomijając oczywisty argument, że państwo nie powinno za cenę chwilowego, jednorazowego wsparcia budżetu wyzbywać się resztek majątku, absurd sytuacji polega na tym, że po wyzbyciu się akcji w spółkach państwo miałoby skierować środki uzyskane ze sprzedaży lub ich część do tych samych firm. Posługując się obrazowym przykładem można stwierdzić, że w celu sfinansowania inwestycji infrastrukturalnych w energetyce należy sprzedać akcje grupy energetycznej. Rozwiązanie co najmniej osobliwe. Mówiąc sarkastycznie może należałoby od razu sprzedać kopalnie węgla i miedzi Niemcom, gazociągi i sieci energetyczne Rosjanom, uzdrowiska Szwajcarom, a górskie koleje linowe Białorusinom. Tylko kogo potem miałby wspierać rząd na niwie inwestycyjnej w Polsce?
Działać efektywnie można tylko w obszarach, w których zachowało się decyzyjność. Przykład zapowiedzianych redukcji zatrudnienia w polskiej fabryce włoskiego Fiata powinien przypomnieć rządzącym o bezsilności petenta mogącego jedynie apelować do przedstawicieli obcego kapitału i zmusić sprawujących władzę w Polsce co najmniej do refleksji.
Poza tym przykłady współczesnego interwencjonizmu państwa w warunkach kryzysu, nie tylko europejskie, potwierdzają, że własne firmy są tymi, które przede wszystkim się ratuje.