Poczta Polska postanowiła drastycznie zabrać się za ściąganie abonamentu rtv od osób, które mają zarejestrowane odbiorniki i od lat za nie nie płacą. Latem wysłała ponad 100 tysięcy upomnień, a w ich efekcie zaległość abonamentową zapłaciła co czwarta upomniana osoba. Pozostali otrzymują teraz z urzędów skarbowych wezwania do zapłaty opiewające nawet na 1600 zł. Kwota ta jest sumą zaległych opłat abonamentowych za 5 ostatnich lat (za taki okres wstecz urząd może naliczyć zaległość) wraz z odsetkami. Kto w ciągu 7 dni nie uiści wyliczonej kwoty, może się spodziewać windykacji należności z wynagrodzenia. Po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2010 r. Poczta Polska ma znacznie ułatwioną sprawę, może bowiem kierować sprawy bezpośrednio do egzekucji.
Po deklaracji premiera Tuska i PO złożonej przed czterema laty o rychłej likwidacji opłaty rtv, wiele osób przestało płacić abonament, co z kolei fatalnie wpłynęło na kondycję przede wszystkim publicznego radia, którego budżet to przede wszystkich wpływy z abonamentu. Niestety premier stwierdził, że ,,abonament jest ciężarem archaicznym”, ale nie zaproponował nic w zamian. Rodziły się pomysły, żeby abonament był doliczony do rachunków za energię elektryczną lub aby publiczna telewizja i radio były w całości opłacane z budżetu państwa. Żadna z koncepcji jednak nie znalazła finału w uregulowaniu prawnym, a jedyne co udało się zdziałać, by ściągalność abonamentu poprawiła się, to restrykcje.
Abonament radiowo-telewizyjny dla obywateli jest swoistą formą podatku. Rozumieją to mieszkańcy wielu krajów UE, którzy ten obowiązek mają wpojony. Polacy nie mają takiego poczucia. Poza tym wielu z nich nie płaci, bo to dodatkowa uciążliwość, a nie kwestia kilkunastu złotych miesięcznie. Może jakimś wyjściem byłoby doliczanie abonamentu do opłat za kablówkę lub satelitę. Wiele niezorientowanych osób zresztą do teraz sądzi, że opłatę mają jako składową rachunku za kablówkę. Polska wśród krajów UE znajduje się na szarym końcu pod względem ściągalności abonamentu RTV.
A jak to robią inni?
Abonament za korzystanie z radia i telewizji płacą obywatele 19 państw UE. W pozostałych państwach, jak: Belgia, Bułgaria, Hiszpania, Holandia i kraje bałtyckie, media publiczne finansowane są z budżetu państwa i reklam. Wyjątek stanowi Luksemburg, w którym publiczni nadawcy czerpią dochody wyłącznie z reklam. W większości państw, gdzie abonament istnieje, zazwyczaj łączony jest z dotacjami budżetowymi lub z dochodami z emisji reklam. Z tych ostatnich zrezygnowali jedynie Skandynawowie i Brytyjczycy. Co ciekawe, spośród państw, gdzie abonament obowiązuje, tylko w Polsce, na Malcie i Cyprze ma on mniejszy udział w budżecie nadawców publicznych niż przychody z reklam. W pozostałych przypadkach stanowi główne źródło finansowania. W Grecji i Portugalii abonament płaci się razem z opłatami za elektryczność, a jego pobieraniem zajmują się dostawcy energii. Np. w Danii, Niemczech czy Wielkiej Brytanii - podobnie jak w Polsce – abonament jest odrębną opłatą. W Niemczech od przyszłego roku abonament nie tylko będą płacić osoby posiadające odbiorniki telewizyjne i radiowe, ale także ci, którzy w domu mają tylko komputer. We Francji natomiast, abonament płacony jest wraz z podatkiem katastralnym i odpowiada za niego Ministerstwo Finansów. Liczba osób uchylających się od płacenia abonamentu w tych krajach jest na poziomie zaledwie kilku procent. Rocznie każde duńskie gospodarstwo domowe posiadające kolorowy telewizor musi wyłożyć blisko 290 euro. Pod tym względem przebijają ich tylko Szwajcarzy, u których abonament wynosi ok. 300 euro rocznie. Najmniej muszą płacić Słowacy – ok. 35 euro (bez radia), Czesi i… Polacy.
Ciekawie z abonamentem radzą sobie Brytyjczycy i Szwajcarzy. Tam pobór abonamentu zlecany jest przez nadawców publicznych prywatnym spółkom. Na ścisłą kontrolę stawiają też Duńczycy. Nadawca publiczny ma do dyspozycji specjalne pojazdy posiadające aparaturę mogącą namierzyć odbiorniki, które nie zostały zarejestrowane w biurze DR (duńska telewizja publiczna). Za niepłacenie abonamentu można zostać ukaranym grzywną, a w skrajnych przypadkach sprawa może trafić na drogę sądową. Na stronach KRRiT można przeczytać, że do publicznych mediów nie chce się dokładać co drugi Polak, ale mówi się, że w rzeczywistości płacenia abonamentu unika nawet 70 proc. zobligowanych do tego obywateli. Aktualne restrykcje jednak dotykają tych, którzy zarejestrowali swoje odbiorniki, więc już kiedyś płacili abonament i przestali. A ci, którzy nigdy nie płacili? Chyba są w lepszej sytuacji, bo mogą nie wpuścić do swojego domu kontrolera wysłanego przez Pocztę.