Solidarność Wielkopolska - Zdecydowane tak przeciwko przemocy, w sprawie konwencji niekoniecznie
Zdecydowane tak przeciwko przemocy, w sprawie konwencji niekoniecznie
Poniedziałek 24 grudnia 2012

W ubiegłym tygodniu (18 grudnia) Polska podpisała Konwencję Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet oraz przemocy domowej. W imieniu polskiego rządu podpisała ją w Strasburgu Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, Pełnomocnik Rządu do spraw Równego Traktowania.

Konwencja jest otwarta do podpisu od 11 maja ubiegłego roku. Do tej pory podpisało ją 26 państw (z Polską), ratyfikowało 1 - Turcja. Aby konwencja weszła w życie musi być ratyfikowana przez przynajmniej 10 państw, w tym osiem państw członkowskich Rady Europy.

Dokument zawiera część dotyczącą prawa cywilnego i karnego, swoim zasięgiem obejmuje wszystkie rodzaje przemocy, na które może być narażona kobieta, ale również osoby starsze, niepełnosprawne czy dzieci doznające przemocy domowej.

Konwencja ma chronić kobiety przed wszelkimi formami przemocy oraz dyskryminacji. Nakłada na państwa strony takie obowiązki jak: zapewnienie oficjalnej infolinii dla ofiar przemocy działającej 24 godziny na dobę oraz portalu z informacjami, a także odpowiedniej liczby schronisk oraz ośrodków wsparcia; przygotowanie procedur przesłuchań policyjnych chroniących przed wtórną wiktymizacją; monitorowanie, zbieranie danych na temat przestępstw z uwzględnieniem płci;  prowadzenie akcji informacyjnych w zakresie przeciwdziałania przemocy wobec kobiet, w tym szkoleń i informacji dla chłopców i mężczyzn.

- Kobiety w Polsce bywają podwójnymi ofiarami: są krzywdzone przez partnerów, mężów, gwałcone, a potem jeszcze raz przechodzą piekło w procedurze prowadzonej przez organy ścigania i w sądzie – mówi poznański prokurator, zastrzegając anonimowość. – Znam przypadek kobiety, która w wieku osiemnastu lat padła ofiarą gwałtu zbiorowego. Jej sprawa ciągnie się 16 lat. Kobieta stara sobie ułożyć życie, ale nie może zapomnieć o koszmarze, który przeżyła. Przez tyle lat wraca do sądu i spotyka się oko w oko ze swoimi oprawcami. Czy to nie jest wtórna wiktymizacja?

W ostatnich latach, m.in. dzięki kampaniom społecznym, podejście organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości w stosunku do problemu przemocy domowej nieco się poprawiło. Policjanci, którzy często bagatelizowali domowe awantury, z lepszą wiedzą i zaangażowaniem podchodzą do tego trudnego problemu. Częściej też prokuratorzy i sądy decydują się na sankcję zakazu zbliżania się do ofiar i nakazu opuszczenia wspólnego domu lub mieszkania. Wcześniej to katowana kobieta - często z dziećmi - musiała szukać schronienia w ośrodkach pomocy społecznej, by przerwać spiralę przemocy. W ten sposób kolejny raz była krzywdzona. Miała do wyboru: stracić dach nad głową lub czekać na powrót oprawcy, który zazwyczaj był wypuszczany po 24 godzinach, jeśli w ogóle policja decydowała się na zatrzymanie.

Konwencja została jednak przed podpisaniem skrytykowana zarówno przez  Kościół, jak i wiele środowisk katolickich, które wyrażały dezaprobatę wobec niektórych zapisów konwencji. Prezydium Konferencji Episkopatu Polski wydało w tej sprawie oświadczenie już w lipcu br. „Konwencja, choć poświęcona jest istotnemu problemowi przemocy wobec kobiet, zbudowana jest na ideologicznych i niezgodnych z prawdą założeniach, których w żaden sposób nie można zaakceptować. Wskazuje ona, że przemoc wobec kobiet jest systemowa, jej źródłem zaś są religia, tradycja i kultura. Art. 12 zobowiązuje sygnatariuszy do walki z dorobkiem cywilizacyjnym, traktowanym jako zagrożenie i źródło przemocy. Wprowadza definicję płci jako społecznie skonstruowane role, zachowania i cechy, które dane społeczeństwo uznaje za właściwe dla kobiet i mężczyzn (art. 3), przy czym całkowicie pomija naturalne biologiczne różnice pomiędzy kobietą i mężczyzną i zakłada, że płeć można wybierać. (…) Łączenie słusznej zasady przeciwdziałania przemocy z próbą niebezpiecznej ingerencji w system wychowawczy i wyznawane przez miliony rodziców w Polsce wartości, jest bardzo niepokojącym sygnałem” – napisano w dokumencie.

Politycy też nie są zgodni w sprawie konwencji. Ostro przeciwko niej protestował minister Gowin, a z nim część PO, PiS i Solidarna Polska, za - większość PO, SLD i Ruch Palikota. Podpis rządu pod konwencją otwiera drogę do jej ratyfikacji przez parlament. Jeśli parlament ratyfikuje, to dopiero po podpisaniu przez prezydenta konwencja stanie się prawnie obowiązująca w Polsce.

AD