Sąd koleżeński PO podtrzymał decyzje o wykluczeniu posła Roberta W. z szeregów partii rządzącej. Szczegółowe uzasadnienie nie jest szerzej znane, lecz generalnie poszło o niefortunną wypowiedź posła do kamery, którą po kilkunastu dniach wyszperały bystre oczy fachowców z TVN, by uczynić z niej hit sezonu.
Pytany o związki osób tej samej płci poseł Węgrzyn odparł, co oglądaliśmy potem wielokroć aż do mdłości, że „z gejami to dajmy sobie spokój, ale z lesbijkami... to chętnie bym popatrzył”, ale już dalej, czego nie powtarzano, na poważnie poseł odpowiedział, że nie ma mowy o przyznawaniu związkom osób tej samej płci jakichkolwiek uprawnień, albowiem „natura ludzka i człowiek jest tak skonstruowany, że powinien on żyć w związku partnerskim zgodnie z naturą. Jak ktoś chce inaczej, to jest jego problem, ale niech się z tym nie obnosi”.
Sprawa pozornie prosta. Poseł-celebryta palnął głupstwo i musi dać głowę, bo tego wymaga interes jego partii. Interesujące, co sąd koleżeński uznał za szczególnie naganne: kiepski żart, czy opinię na temat homoseksualizmu? Bo, gdyby na chłodno przeanalizować tę wypowiedź, to poza niesmacznym pierwszym zdaniem, którym poseł sam sobie wystawia ocenę, w drugim zawarta jest opinia podzielana przez, jeśli nie większość, to sporą część Polaków.
Nie zgadzam się z Tomaszem Terlikowskim, że należy bronić posła, choć oczywiście bronić należy jego prawa do wypowiadania opinii także na temat homoseksualizmu i także wtedy, gdy są one politycznie niepoprawne. Zabranianie głoszenia takich poglądów powinno być uznane, zwłaszcza przez tak w tej kwestii wyczulone media, za tłumienie wolności słowa.
Posła wykluczono z partii zapewne dlatego, że zgodnie z par. 5 Statutu Platformy Obywatelskiej jej członkiem może zostać wyłącznie obywatel Polski o nieposzlakowanej opinii. Nie wiem, jaką opinią cieszył się u siebie poseł, gdy ubiegał się o posadę prezydenta w Kędzierzynie-Koźlu lub gdy piastował mandat przewodniczącego Rady Miejskiej, ale gdy wspominam wcześniejsze jego zachowania w Komisji śledczej ds. nacisków, to jednego jestem pewien. Człowiek o takim „poczuciu humoru” nie powinien nie tylko nigdy zasiadać w ławach poselskich, ale nawet znaleźć się na liście wyborczej do Sejmu. I to niezależnie od tego jakiej partii mógłby być przydatny, bo nie ulega wątpliwości, że w Komisji ds. nacisków przydatny był!