Drenowanie kieszeni Polaków to ulubiony pomysł na rządzenie koalicji PO-PSL. Czasami odbywa się to w skali makro i przybiera postać tzw. reformy(!), np. emerytalnej, a niekiedy przenosi się na prowincję. W leszczyńskim szpitalu „skok na kasę” pracowników stał się na razie jedynym pomysłem na oddłużenie.
W styczniu tego roku pojawiła się nieoficjalna informacja, że samorząd województwa planuje połączenie wielospecjalistycznego szpitala leszczyńskiego z „neuropsychiatrycznym” kościańskim! Poruszenie było tym większe, że kościańska jednostka miała stać się nadrzędną dla leszczyńskiej, zadłużonej – jak ujawniono – na prawie 40 mln złotych. WSZ w Lesznie zostałby wykreślony z rejestru gospodarczego, a majątek przejął szpital w Kościanie. Spotkanie rady społecznej 23 stycznia br. przyniosło kolejną sensację: dyrektor Tomasz Stroiński nieoczekiwanie złożył dymisję z powodu „wypalenia zawodowego”.
Wspólnie przeciw łączeniu
Reakcja załogi szpitala była natychmiastowa. Związki zawodowe ogłosiły akcję protestacyjną, oflagowano budynki szpitala, rozpoczęto zbieranie podpisów pod sprzeciwem wobec planowanej fuzji. Wokół protestu skupiono mieszkańców Leszna i okolic, media, władze samorządowe, parlamentarzystów.
Dzięki zaangażowaniu „Solidarności” i Konfederacji Związków Zawodowych POZ udało się doprowadzić do rozmowy z właścicielem szpitali Marszałkiem Województwa Wielkopolskiego. Podczas spotkania 14 lutego br. przedstawiciele samorządu nie przedstawili żadnych konkretnych rozwiązań, ale marszałek L. Wojtasiak - jak sam powiedział - otrzymał od związkowców informacje, które w innym świetle ukazały pomysł łączenia obu szpitali. Perspektywa kościańsko-leszczyńskiej fuzji zaczęła się oddalać...
Nowy dyrektor, którym został szef kościańskiej lecznicy, Marian Zalejski „na dzień dobry” zapowiedział, że cięcie kosztów zadłużonej na prawie 40 mln firmy odbędzie się głównie kosztem pracowników. Każdy z nich miał stracić bezterminowo dziesięć procent miesięcznych zarobków.
Wyrzeczenia już były
Warto tutaj wspomnieć o wyrzeczeniach, jakie poniósł personel szpitala w ostatnich latach. Od 2004 r. pracownicy rezygnowali z premii, wypłat z funduszu socjalnego i innych przywilejów pracowniczych. Pozwoliło to wyprowadzić szpital z zapaści finansowej. Niestety, polityka prowadzona przez NFZ, tendencyjne rozdzielanie kontraktów, a co za tym idzie pieniędzy, a także brak nadzoru ze strony właści
Wejście w życie nowej ustawy o lecznictwie i planowane przekształcenia jednostek służby zdrowia przyspieszyły bieg wydarzeń. Zapadły decyzje polityczne, które zaczęły się przekładać na zrobienie jak najlepszego interesu. Leszczyński szpital, uwłaszczony całym swoim majątkiem, nieźle wyposażony, ze świetnym geopołożeniem, wykwalifikowanym personelem stał się łakomym kąskiem. Jedyną przeszkodą było olbrzymie zadłużenie.
Cóż łatwiejszego, jak sięgnąć do kieszeni pracowników, postawić ultimatum: albo mniejsza płaca i praca w ogóle, a może praca bez zapłaty? Personel, bombardowany nieustannie informacjami o rosnącym zadłużeniu i braku perspektyw, częściowo uległ presji i wyraził zgodę na 10-procentową obniżkę płac. Toczące się trudne negocjacje – już w warunkach sporu zbiorowego i po przeprowadzonym referendum, w którym załoga zadeklarowała chęć strajku – doprowadziły do kompromisu – 6-procentowe obniżenie zarobków na okres 13 miesięcy.
Związkowcy nie składają broni
WSZ w Lesznie jeszcze nigdy nie był w tak trudnym położeniu. Na szczęście, dzięki głośnemu protestowi, władze samorządowe wycofują się z planów leszczyńsko-kościańskiej fuzji. Jednak dopóki nie zostanie to potwierdzone stosowną decyzją zarządu województwa, związkowcy nie zawieszają broni. Spór zbiorowy, tymczasowo wstrzymany, może w razie niedotrzymania warunków porozumienia zgodnie z wolą załogi w każdej chwili przerodzić się w akcję strajkową.
Przed stronami sporu następny trudny egzamin - rozmowy o kolejnych zwolnieniach z pracy. Oczekiwany jest też plan naprawczy, w którym dyr. Zalejski ma przedstawić inne pomysły na zmniejszenie straty finansowej szpitala.
Sześć procent ratunku
Pracownikom trudno zrozumieć, że sześć procent ich marnych zarobków ma uratować szpital. Trudno uwierzyć politykom, którzy dużo obiecują, ale mówią, że niewiele mogą. Mało to przekonujące w sytuacji, gdy pełnia władzy - od ministra zdrowia, przez NFZ, urząd marszałkowski, starostwo powiatowe do dyrekcji szpitala jest w rękach PO i PSL.
Dofinansowanie leszczyńskiego szpitala, stworzenie mu większych możliwości zarabiania, traktowanie na równi z pozostałymi wielkopolskimi jednostkami, to wszystko leży w gestii polityków deklarujących, że zdrowie i dobro pacjentów jest dla nich najwyższym nakazem.